Przybliżamy świadectwo Barbary Miszczyk, 51-letniej Apostołki Fatimy z Zielonej Góry
Życie każdego z nas to i radości, i trudy. Również i ja mam to codziennie. Czytam wszystkie świadectwa Apostołów Fatimy, a pisząc swoją historię, jeszcze bardziej poczułam, że jestem dużej apostolskiej rodzinie. Misją Instytutu Ks. Piotra Skargi jest zwycięstwo Niepokalanego Serca Maryi – tak to widzę i czuję. Nad tym pracujecie i ja to wspieram. Jestem dumna z tego, że jestem Apostołem Fatimy, że należę z Wami do Jej „drużyny”. To wielki zaszczyt. Do Apostolatu wstąpiłam tak trochę z marszu. Moja najstarsza córka skończyła 19 lat i zlecenie banku, które mieliśmy na nią jako comiesięczne kieszonkowe, przestało być potrzebne. Wtedy pomyślałam o Instytucie. Nie liczyłam na jakieś prezenty. Może na wyjazd do Fatimy… Zlecenie zmieniłam i byłam miło zaskoczona wszystkim, co zaczęłam dostawać. Było to już 6 lat temu.
Od 26 lat jestem w szczęśliwym małżeństwie. Mój mąż ma na imię Paweł. Urodziło nam się czworo dzieci. Jedno dziecko – Łukasz – zmarło zaraz po porodzie. Wychowujemy trójkę: Anię, Piotra i Kasię. Z wykształcenia jestem technologiem żywności. Pracowałam przez 13 lat, ale po urodzeniu trzeciego i czwartego dziecka zajęłam się prowadzeniem domu. Nie było zresztą wyjścia, bo mój mąż jest marynarzem i często nie ma go w domu.
Kim się czuję? Najbardziej żoną i mamą. Moje dzieci nie wiedzą, co to jest pusty dom po przyjściu ze szkoły. Ale ja to dobrze pamiętam i nigdy tego nie chciałam dla nich. Paza tym mam poważne kłopoty ze słuchem. Traciłam go powoli, nawet o tym nie wiedząc, po podanej mi w dzieciństwie gentamycynie. Pogorszenie przyszło 10 lat temu, a po ugryzieniu kleszcza i zachorowaniu na boreliozę, prawie całkowicie przestałam słyszeć…
Pochodzę z rodziny, która niestety odrzuciła wiarę, a ja – oprócz otrzymania chrztu św. Nie byłam wychowywana po katolicku. Bóg jednakże przyprowadził mnie do Siebie kiedy miałam 18 lat. Po paroletnich jeszcze poszukiwaniach ostatecznie zostałam w Kościele katolickim. A wszystko dzięki Maryi, która pewnego razu w czasie Mszy św. „dała mi znać” poprzez ciepło płynące z obrazu, wiszącego blisko ołtarza. Usłyszałam też wewnętrzy głos: Zostań tu! I tak zostało do dzisiaj. Maryjna więc byłam od tamtego czasu, ale pogłębienie tej bliskości z Matką Bożą nastąpiło właściwie od wstąpienia do Apostolatu Fatimy. Cierpienie związane z utratą słuchu jeszcze bardziej przynagliło mnie do modlitwy różańcowej. I od tamtej pory dzieją się małe i duże cuda. Im bardziej przestawałam słyszeć, tym bardziej czytałam wszystko, co dotyczyło naszej wiary i Maryi. Jestem też Rycerzem Niepokalanej i dwa lata temu przyjęłam szkaplerz karmelitański (i dokładnie w tym czasie dostałam od Instytutu książeczkę o Matce Bożej Szkaplerznej). Wierzę też, że to Jej wstawiennictwo sprawiło, że również mój mąż założył go w tym roku. Różaniec towarzyszy mi codziennie. Modlę się często Nowenną Pompejańską. Czuję opiekę Matki Bożej! Tak jakby Maryja prowadziła mnie za rękę i podpowiadała w sercu, co mam zrobić.
Przyznam, że przyzwyczaiłam się do obecności Apostolatu Fatimy w moim domu. Figurka Maryi, wszystkie książki, figurka św. Antoniego (jestem w Róży Różańcowej za dzieci pod jego wezwaniem!), kalendarz, który wisi w kuchni i prowadzi nas przez cały rok, wszystkie poświęcone obrazki, Msza św. Każdego 13. dnia miesiąca – to wszystko stało się częścią mojego życia i mam okazję, by za to wszystko serdecznie podziękować. Szczególnie, że wszystko jest tak starannie i pięknie wykonane. Bóg zapłać za ten wielki trud. Jestem Apostołem modlitwy i ufam, że Maryja wyprosi mi łaskę uzdrowienia, bo od momentu, kiedy zaczęłam odmawiać trzy Różańce dziennie, mój słuch lekko się poprawił. A ofiarowując swoje cierpienie, mogę przysłużyć się Bogu, Maryi i Apostolatowi.
Podczas ostatniej pielgrzymki Apostolatu Fatimy do Portugalii, w październiku 2016 roku, poznałem niezwykłe małżeństwo – Wawrzyńca i Krystynę Nesków, którzy zgodzili się opowiedzieć o swoich podróżniczych spotkaniach z Bogiem.
Informacja o pielgrzymce do Fatimy była zupełnym zaskoczeniem – mówi Pan Wawrzyniec. – I prawdę powiedziawszy, na początku w to nie uwierzyliśmy, dlatego małżonka dzwoniła do Krakowa i dopiero po rozmowie telefonicznej się przekonaliśmy.
Już w liceum byłem osobą poszukującą. Diabeł bardzo sprytnie odwodził mnie stopniowo od wiary katolickiej, zaszczepiając we mnie zainteresowanie buddyzmem i hinduizmem. Zafascynowałem się też bioenergoterapią, nie zdając sobie sprawy, że działa tu zły duch, który lecząc nas z choroby, przywiązuje nas do siebie na długo. Z biegiem czasu stałem się tzw. wierzącym-niepraktykującym. Przestałem odczuwać potrzebę chodzenia do kościoła, nie praktykowałem Sakramentów Świętych.
Z radością informujemy, że długoletni Apostoł Fatimy, Pan Stanisław Drzewiecki z Tuliszkowa został uhonorowany przez ks. biskupa Wiesława Meringa medalem „Zasłużony dla Diecezji Włocławskiej”. O Panu Stanisławie pisaliśmy już w 96. numerze „Przymierza z Maryją”. Dziś postanowiliśmy jeszcze wrócić do Tuliszkowa, by wraz z naszym bohaterem cieszyć się z tego wyróżnienia.