Maksymilian Rachubiński z Konina, kochający mąż, tata dwóch dzielnych córek, dziadek zapatrzony w piątkę wnuków. Pełen energii i radości życia, której mogłaby mu pozazdrościć niejedna młoda osoba. Oddany czciciel Matki Bożej od lat związany z Apostolatem Fatimy podzielił się z nami świadectwem swojego życia.
Jak do Was trafiłem? Jak to w życiu bywa – przez przypadek, choć dziś myślę, że to przypadkowe wcale nie było. W osiedlowym sklepiku trafiłem na broszurkę z ulotką zachęcającą do uczestnictwa w Apostolacie Fatimy. I tak znalazłem się w gronie osób zaangażowanych w to dzieło. Od tego czasu minęło już prawie siedem lat. Cieszy mnie to, że mogę wspierać Instytut w dziele propagowania Orędzia Matki Bożej Fatimskiej, bo jest mi Ona bardzo bliska.
Kilka lat temu byłem na pielgrzymce w Fatimie. Przeżyłem wtedy coś niezwykłego. Podczas kąpieli poślizgnąłem się w wannie. Upadając pomyślałem, że już po mnie, i wtedy poczułem, jakby ktoś mnie złapał i nie pozwolił, by stała mi się krzywda. To było coś niewytłumaczalnego – bez wiary człowiek tego nie zrozumie. A ja jestem osobą wierzącą i wiara zawsze była u mnie na pierwszym miejscu. Wyniosłem ją z rodzinnego domu wraz z przekonaniem, że Bóg i sprawy Boże są najważniejszymi wartościami w życiu, których nie mogą przesłaniać żadne inne. Czy działo się dobrze, czy źle – trwaliśmy przy Bogu. Tak mnie wychowano, w takiej atmosferze wzrastałem i starałem się zaszczepić ten klimat w mojej rodzinie.
Nigdy nie wstydziłem się wiary. W moim zakładzie nad maszynami zawsze wisiał krzyż. Kiedyś jedna z klientek, gdy go zobaczyła, rozpłakała się ze wzruszenia. Dziś, gdy przychodzą naprawdę trudne momenty, to właśnie wiara i zaufanie pokładane w Bogu przynoszą mi największe oparcie. Jak mam problem, z którym nie mogę sobie poradzić, pierwsze co robię, to jadę po pomoc do Matki Bożej Licheńskiej. Do Niej mam najbliżej i to miejsce ukochałem szczególnie.
Ale gdy trzeba, szukam wsparcia wszędzie. Gdy kilka lat temu po raz pierwszy wykryto u mnie nowotwór, nie zastanawiając się długo, pojechałem na Jasną Górę przed oblicze Czarnej Madonny. Wyprosiłem u Niej powrót do zdrowia. Wierzę, że Matka Boża pomogła mi także w 2013 roku, gdy po raz drugi musiałem stoczyć walkę z rakiem.
Ufam, że i teraz nie zostawi mnie w potrzebie, gdy znów muszę stawić czoła poważnej chorobie. Ale jestem dobrej myśli. Co ma być, to będzie. Bóg wie, co robi, trzeba mu zaufać. Choć nie zawsze jest to łatwe. Pamiętam, że gdy leżałem w szpitalu po czwartej chemii, wycieńczony i zrezygnowany, ogarnęło mnie zwątpienie. Powiedziałem wówczas: Boże, zabierz mnie już z tego świata, jeśli taka jest Twoja wola. Oddałem Mu się wtedy całkowicie, a On dał mi kolejną szansę. Dlatego wiem, że nie jestem Panu Bogu obojętny, że mi w życiu błogosławi. Może to za moją pracę, którą zawsze starałem się wykonywać sumiennie. No i na chwałę Bożą, bo tak się złożyło, że przez lata robiłem dachy, i to głównie na kościołach. Wyszkoliłem w tej dziedzinie kilku uczniów i z tego jestem dumny. Bo wiedzą trzeba się dzielić, tak jak wszystkim w życiu. Ja zawsze lubiłem pomagać innym, wspierać bardziej potrzebujących na ile było mnie stać. Bo dobro zawsze wraca do człowieka.
Kiedy w ubiegłym roku wylosowałem pielgrzymkę do Fatimy, wielu znajomych mówiło mi: ty to masz szczęście, ale ci się udało, odpowiadałem im wówczas: jak się z nikim nie podzielisz, to nic nie będziesz miał. Pojechałem do Portugalii z córką i było to dla nas wielkie przeżycie. Nie do końca wierzyłem, że po raz kolejny spotkam się z Matką Bożą, a kiedy to się stało, miałem oczy pełne łez.
Jestem wdzięczny Instyututowi za ten wyjazd, za możliwość poznania innych osób zaangażowanych w Apostolat Fatimy, za to poczucie wspólnoty, którą przez te kilka dni byliśmy w sposób namacalny. Mam nadzieję, że ten pobyt przyniesie dobre owoce, bo w sercu zostanie na zawsze.
wysłuchała DMB
Równo 15 lat temu przy Instytut Ks. Piotra Skargi powstał Apostolat Fatimy – duchowa rodzina gromadząca się wokół Orędzia Matki Bożej, przekazanego ponad sto lat temu trojgu pastuszkom w portugalskiej Fatimie. Początkowo kilkaset osób oddanych głoszeniu tego Orędzia zaczęło wspierać Instytut regularnymi datkami i modlitwą.
Jedną z pierwszych osób, które odpowiedziały na to wezwanie Maryi, jest Pani Marianna Nowak z Płocka. Zadzwoniliśmy do niej, aby chwilę porozmawiać i pogratulować niesamowitej wytrwałości w głoszeniu przesłania Fatimskiej Pani.
Na łamach naszego pisma staramy się przybliżać sylwetki Apostołów Fatimy. W niniejszym numerze przedstawiamy kolejnych – rozsianych w różnych miejscach Polski, ale połączonych wspólnym celem: propagowaniem kultu Matki Bożej i Jej orędzia dla świata.
Andrzej Zieliński z Włoszczowy koło Lublina w Apostolacie Fatimy jest z żoną Aldoną już szósty rok. Mówi wprost, że od tego momentu ich uwaga skierowała się ku ważniejszym treściom. – Z Apostolatem związałem się trochę w przypadkowy sposób, może miałem jakieś szczęście: w skrzynce na listy znalazłem kartę z Matką Bożą Fatimską, do której dołączona była ankieta zachęcająca do wstąpienia do Apostolatu.
W minionym numerze przybliżyliśmy sylwetki Apostołów, którzy niemal od 10 lat uczestniczą w tym dziele ewangelizacyjnym. Dziś prezentujemy naszym Czytelnikom świadectwo wiary dwudziesto- i trzydziestolatków. Młodzi ludzie – na przekór temu, co twierdzą media głównego nurtu – także mówią „TAK” Maryi. Również oni w dużej mierze zasilają szeregi naszego Apostolatu Fatimy, wprowadzając siłę i dynamikę młodości, zapalając swym przykładem innych.
Ma 26 lat, mieszka w Gorzuchowie, małej miejscowości koło Gniezna. Niedawno skończył studia na kierunku zarządzanie i inżynieria produkcji. Obecnie szuka pracy… Często w takiej sytuacji życiowej załamujemy się, a nawet mamy żal do Boga.