Kilka miesięcy temu moja starsza córka – Kinga – zapytała: „Tato, ilu masz przyjaciół?”. Moja odpowiedź brzmiała: „Jednego – wujka Kacpra”, na co Kinga zareagowała słowami: „Uuuuu…. To bardzo mało”. Podejrzewam, że nie zrozumiała nic z mojego mini-wykładu, iż nie liczy się ilość, tylko jakość… Kacper nigdy mnie nie zawiódł; gdy tylko może, to służy mi pomocną dłonią; nie wstydzi się odmawiać ze mną publicznie różańca; zawsze potrafi mnie wysłuchać, gdy trzeba pocieszyć lub przywołać do porządku etc.
Na pewno każda z osób czytających ten tekst ma w tym miejscu przed oczami swojego przyjaciela lub przyjaciółkę, którzy czasem potrafią być bliżsi niż rodzeństwo. Jak zareagowalibyście, Drodzy Państwo, gdybym poinformował, że pewnego wrześniowego, deszczowego tygodnia miałem zaszczyt i przyjemność poznać kilkanaście osób, których tak jak Kacpra mógłbym nazwać moimi przyjaciółmi? Tak, tak… Spotkałem takich ludzi i żeby było śmieszniej – wszyscy znajdowali się w jednym miejscu, czyli Centrum Szkoleniowo-Konferencyjnym im. Ks. Piotra Skargi w Zawoi. Tak, proszę Państwa, chodzi o Apostołów Fatimy i ich bliskich, którymi dane mi było opiekować się podczas zorganizowanego przez SKCh wyjazdu pielgrzymkowo-turystycznego po Małopolsce.
Przez trwający 5 dni wyjazd wysłuchałem dziesiątek przeróżnych – czasem smutnych, niekiedy poruszających, często zabawnych, ale zawsze opowiedzianych z pasją – historii, rozmawiałem na setki różnych tematów i odmówiłem niezliczoną liczbę przepięknych modlitw, litanii i koronek, ale o tym za moment. Najpierw krótka relacja z pielgrzymki.
Wszystko zaczęło się w poniedziałek od mojej… nadmiernej pewności siebie. Na niebie pięknie świeciło słońce, chmury znajdowały się gdzieś hen-daleko, a temperatura zdawała się z każdą minutą rosnąć. Mając to wszystko na uwadze powiedziałem sam do siebie: „Niemożliwe, żeby z dnia na dzień pogoda zmieniła się tak jak to zapowiadają”. A prognozy głosiły, że nadchodzi tydzień deszczu, a temperatura spadnie o niemal 20 stopni. Ja jednak – niczym niewierny Tomasz Apostoł – stwierdziłem, iż nie uwierzę, dopóki nie zobaczę i dlatego nie wziąłem ani kurtki, ani żadnego okrycia przeciwdeszczowego, bo przecież pogoda się nie zepsuje, prawda, a już na pewno nie tak, jak zapowiadają, prawda? Otóż nieprawda i to dwa razy!
I tak oto nastał wtorek. Bardzo szybko przekonałem się, że prognozy tym razem się sprawdziły. Apostołowie Fatimy patrzyli na mnie z lekko zażenowanym uśmiechem – jakby prawie wszyscy chcieli mi powiedzieć: „A nie mówiliśmy?”. Ano mówili…
No nic… Trzeba ruszać w drogę. Pierwszym punktem na naszej pielgrzymkowej mapie było Sanktuarium Świętego Jana Pawła II w Krakowie. Równo w południe wzięliśmy udział we Mszy Świętej, po której odmówiliśmy Koronkę do Bożego Miłosierdzia wraz z Litanią do Najświętszego Serca Pana Jezusa, a następnie mieliśmy możliwość zwiedzania wraz z przewodnikiem muzeum papieża z Polski i całego sanktuarium. Dla mnie osobiście najważniejszym punktem tegoż zwiedzania była Kaplica Świętej Kingi. Kto nie wie dlaczego, tego odsyłam do początku czytanego właśnie teraz tekstu.
Kolejnym punktem naszej trasy była Kalwaria Zebrzydowska i… czy trzeba pisać coś więcej? Napisać, że jest to jedno z najwspanialszych miejsc na duchowej mapie Polski, to nic nie napisać. Powiedzieć, że Apostołowie Fatimy, mimo nieustannie padającego deszczu, byli zachwyceni zarówno, jeśli idzie o doznania turystyczne oraz przede wszystkim religijne to jakby nic nie powiedzieć.
Niezwykle wzruszającym momentem był dla mnie środowy poranek, kiedy to każdy z obecnych na naszej pielgrzymce zapytał mnie: czy weźmiemy udział we Mszy Świętej. Tak się stało i to pomimo faktu, że musieliśmy przejść pieszo półtora kilometra w nieustających strugach deszczu.
Środa w ogóle była „dniem na odpoczynek”. Apostołowie mogli spędzić ten dzień w dowolny sposób. Zdecydowali jednak, że spędzą go na wspólnej modlitwie i wysłuchaniu kilku przesłań duchowych, jakie dla nich przygotowałem. Na koniec dnia odwiedził na Jacek Kotula, który wygłosił poruszający wykład o Świętym Charbelu i zaprezentował jego relikwie, po czym zaprosiłem wszystkich na Apel Jasnogórski.
Czwartek z kolei był dniem kulminacji złych warunków atmosferycznych. Tego dnia mieliśmy się udać do Zakopanego do Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach. Nie dość, że deszcz padał i padał, to jeszcze – jak to w Zakopanem – mocno dawał o sobie znać porywisty wiatr. Apostołowie dzielnie to przetrwali (ja jakimś cudem również). Po Mszy Świętej zapytałem jednego z kapłanów, czy możemy wspólnie odmówić Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Duchowny oczywiście się zgodził, ale nie to było najbardziej poruszające, tylko to, że do naszej kilkunastoosobowej modlącej się grupy dołączyło kilkadziesiąt osób. Mało tego! W pewnym momencie usłyszałem głos mówiący: „Dołączmy do wspólnej modlitwy z Państwem, pozwiedzamy później”.
Tak jak wcześniej poinformowałem – starałem się wraz z Apostołami Fatimy odmawiać nie tylko Różaniec i Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Wielu z nich powiedziało, że nie znało wcześniej np. Koronki do Ducha Świętego, Koronki Anielskiej, czy też koronek wstawienniczych m. in. do Świętego Gerarda, Świętego Peregryna, czy Świętego Franciszka. Żeby jednak nie było – odmawialiśmy również litanie, których ja sam nie znałem, jak Litania do Ducha Świętego, po odmówieniu której wywiązała się bardzo ciekawa dyskusja dotycząca wezwania: „Duchu Święty, który nas umocniłeś w Sakramencie Bierzmowania, zmiłuj się nad nami”. Apostołowie Fatimy zwrócili uwagę, że tak wielu dziś zapomina, czym jest Sakrament Bierzmowania i ubolewali, że równie wielu nie chce przyjąć darów Ducha Świętego.
Cóż więcej mogę napisać? To był naprawdę przepiękny czas. Ludzie, których miałem przyjemność poznać, z którymi rozmawiałem, wspólnie modliłem się i jadłem są skarbem Kościoła, Polski i naszego Stowarzyszenia. Ja osobiście czułem się, jakbym znał ich od zawsze i jednocześnie mógłbym powiedzieć im o wszystkim, co dobre i co złe. Każdy z Apostołów Fatimy miał swoją własną historię wzlotów i upadków, radości i cierpień, przy których moje problemy są zwykłą błahostką. Każdy jednak przetrwał dobry i trudny czas dzięki wierze w Chrystusa Zmartwychwstałego, który jest zgorszeniem dla Żydów i głupstwem dla pogan.
Tomasz D. Kolanek