Pani Władysława Kwiatek należy do Apostolatu Fatimy od 2011 roku. W listopadzie ubiegłego roku wraz z innymi Apostołami Fatimy udała się na pielgrzymkę do portugalskiego sanktuarium. Podczas rozmowy opowiedziała m.in. o swoich wrażeniach z pobytu w Fatimie, niełatwym dzieciństwie oraz o liście, który jako 14-letnia dziewczyna napisała do… towarzysza Władysława Gomułki.
– Pochodzę z miejscowości Szklana w województwie małopolskim. Centrum mojej rodzinnej parafii był kościół p.w. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny i św. Jana w pobliskich Proszowicach. Było nie do pomyślenia, żeby z jakichś błahych powodów opuścić niedzielną Mszę Świętą. Już w sobotę wieczorem wszystko musiało być wyczyszczone i przygotowane na to, żeby na drugi dzień zdążyć na poranną Mszę Świętą do oddalonej o 3 km świątyni.
Opatrzność Boża czuwała nad nami
– Gdy miałam 12 lat osierocił nas tatuś. Wydaje mi się, że Opatrzność Boża czuwała nad nami, bo po śmierci taty, który umarł w wieku 39 lat i osierocił szóstkę dzieci, mamusia dożyła prawie 93 lat, a bieda wychowała nas na przyzwoitych ludzi.
Napisałam do Gomułki
– Po ukończeniu szkoły podstawowej w Proszowicach kontynuowałam naukę w Technikum Kolejowym na ul. Basztowej w Krakowie. We wrześniu, gdy zaczynał się rok szkolny, wynajmowałam mieszkanie na placu Wolnica, za które musiałam płacić, bo nie było już miejsca w internacie. Koleżanka, z którą chodziłam do szkoły podstawowej w Proszowicach, chwaliła się, że mieszka w internacie, dlatego ja – 14-letnie dziecko ze wsi – napisałam list do I sekretarza PZPR Władysława Gomułki, że nie mam miejsca w internacie. Odważyłam się na taki krok, bo w domu, w którym mieszkałam, był głośnik i tam przez przypadek usłyszałam, że można pisać interwencje do sekretarza partii. I proszę sobie wyobrazić, że w ciągu dwóch tygodni mieszkałam w internacie.
Na religię chodziliśmy wszyscy
– Internat znajdował się na ul. Kurniki, w pobliżu kościołów św. Floriana i św. Wincentego a Paulo, dlatego dzień w dzień byłam w tych kościołach na pacierzu, a w niedzielę chodziłam na Mszę Świętą, na co potrzebna była zgoda wychowawcy internatu. Nauka religii, na którą wszyscy chodziliśmy, odbywała się w szkole i w kościele.
– Dzięki otrzymaniu miejsca w internacie zwolniłam mamusię z dodatkowych wydatków pieniężnych, tym bardziej, że Rada Szkolna przyznała mi stypendium. Zostawało mi jeszcze nawet parę groszy na to, żeby raz w miesiącu pojechać do rodzinnego domu. Gdy kończyłam naukę w technikum, odebrałam dokumenty z sekretariatu, a w nich znalazłam informację, że napisałam list do Gomułki. Chciałabym zobaczyć teraz ten mój list, bo pewnie było w nim dużo błędów, ale mimo to pomógł mi ukończyć szkołę średnią.
Miejsce, o którym marzyłam
– W swoim życiu nawiedziłam bardzo dużo świątyń. Mam w sobie coś takiego, żeby nie siedzieć w miejscu. Posiadam brązową, srebrną i złotą odznakę turystyczną im. Jana Pawła II. Żeby zdobyć te odznaki, musiałam udać się do biura turystycznego na ul. Wiślnej w Krakowie, którego patronem był nasz papież, i udowodnić, że odwiedziłam konkretne miejsca. Mile widziane były potwierdzenia, obrazki czy program wycieczki. W zakładzie pracy, w którym przepracowałam 40 lat, mieliśmy biuro turystyczne i pod pretekstem wycieczek wyjeżdżaliśmy na pielgrzymki, tak że byłam w bardzo wielu miejscach świętych, m.in. w Rzymie i w Jerozolimie.
– W Fatimie byłam jednak po raz pierwszy w życiu. Jestem przeszczęśliwa, że byłam w miejscu, o którym do tej pory marzyłam, tym bardziej, że mam już 82 lata. Czego chcieć w tym wieku? Na pielgrzymce podobała mi się organizacja. Spisaliśmy się chyba na medal. Mieszkaliśmy w hotelu, bardzo blisko miejsca objawień. Słowa uznania należą się pani przewodnik, która była przeurocza, zorganizowana, służyła nam pomocą i miała dużą wiedzę. Tego, co spotkało mnie z państwa strony chyba najmniej się spodziewałam w życiu, dlatego obiecuję dalej wspierać Stowarzyszenie, aby inni też mogli tak jak ja pojechać do sanktuarium w Fatimie.
Jestem szczęśliwa z powodu kontaktu ze Stowarzyszeniem
– Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi wspieram przynajmniej od 2004 roku. Wiem też, że kilka osób z mojej parafii św. Kazimierza w Krakowie-Grzegórzkach wspiera Stowarzyszenie. Co roku dostaję kalendarz „365 dni z Maryją” i Dyplom Apostoła Fatimy. Namawiam też inne osoby, żeby wstąpiły do Apostolatu. „Przymierze z Maryją” po przeczytaniu przekazuję do poczytania rodzinie. Parę razy brałam udział w modlitwie różańcowej i prelekcjach organizowanych przez Stowarzyszenie, w których jeśli czas mi pozwala, staram się jeszcze uczestniczyć. Razem z mężem wspieramy 20 różnych instytucji. Więcej się już nie da, bo ile można na emeryturze ofiarować, ale póki oboje żyjemy, to podobno biedę jest łatwiej klepać razem niż pojedynczo.
Odchodzimy od Kościoła i od Boga
– Jestem zelatorką Róży Różańcowej w mojej parafii p.w. św. Kazimierza w Krakowie-Grzegórzkach. Do kościoła mam tylko dwie minuty i dlatego nie ma u mnie dnia bez Mszy Świętej. Mogę powiedzieć, że w tej chwili w dzień powszedni do kościoła przychodzą najczęściej tylko osoby po osiemdziesiątce. Widzę to na co dzień, bo pamiętam, ilu ludzi dawniej chodziło do kościoła, a ile chodzi teraz. Kiedyś, jak w niedzielę przyszłam 15 minut przed Mszą Świętą, to trzeba było z dzieckiem stać na baczność, bo kościół był wypełniony, a teraz z reguły siedzę jedna w ławce pięcioosobowej. To bardzo przykre.
– Ja wiem, że ludzie pracują i trudno być codziennie w kościele, ale widzę, że zarówno w dni powszednie, jak i w niedzielę zainteresowanie jest żadne. Odpływ wiernych od Kościoła na pewno trwa już od paru lat. Pandemia zrobiła swoje, ale i dobrobyt psuje ludzi. Ludziom lepiej się teraz powodzi i stali się wygodni. Słyszę też, ile osób przyjmuje księdza po kolędzie i to jest jednoznaczne. W tej sytuacji zostaje nam tylko modlitwa. Dlatego dużo się modlę, żebyśmy się nie zagubili, żeby nas dobrobyt nie oddalił od wiary. Dla mnie to jest najważniejsze.