Pan Władysław Kożuch o tym, że jedzie na organizowaną przez Stowarzyszenie pielgrzymkę do Fatimy, dowiedział się z przesyłki, którą otrzymał pocztą. – Razem z małżonką aż zatańczyliśmy z radości – wspomina ten wyjątkowy moment. Po powrocie z Fatimy opowiedział nam o sobie, wyjawiając przy okazji m.in. z jaką intencją wybrał się przed oblicze Fatimskiej Pani.
– Pochodzę z okolic Starego Sącza. Do Pierwszej Komunii Świętej przystąpiłem w parafii pw. św. Jakuba Starszego Apostoła w Podegrodziu. To były bardzo ciężkie czasy, ale mimo wszystko ludzie garnęli się do kościoła. My chodziliśmy na Mszę Świętą 4,5 km przez bezdroża i miedze.
Wiara mnie uratowała
– Moi świętej pamięci rodzice byli bardzo pobożni. Jestem im bardzo wdzięczny za to, że tak mnie wychowali. To mnie uratowało, gdy mając 17 lat wyjechałem na Śląsk do pracy. Mieszkałem w hotelu robotniczym, a tam za bardzo ludzie się do kościoła nie garnęli; raczej do kieliszka. Ale wiara wpojona mi przez rodziców mobilizowała mnie, żeby do kościoła jednak iść. Gdy zdarzyło mi się nie iść przez miesiąc, to czułem pustkę, czułem, że niedziela nie była prawdziwą niedzielą.
Modlitwa rozwiązuje nawet beznadziejne sytuacje
– Na Śląsku najpierw pracowałem w fabryce jako tokarz, a potem w firmie montażowej, stawiającej budynki z konstrukcji stalowych. Po czterech latach poszedłem do pracy w kopalni węgla kamiennego w Jastrzębiu-Zdroju, bo kopalnia dawała mieszkania niemal od ręki. Na Śląsku mieszkałem i pracowałem 33 lata.
– Dochowałem się trzech córek i pięciu wnuków. W swoim życiu doświadczyłem siły modlitwy: pewne sytuacje, wydawałoby się beznadziejne, udało się rozwiązać. To umocniło moją wiarę i mogę powiedzieć, że jestem osobą głęboko wierzącą. Nie wiem, jak zachowałbym się w chwili próby, ale nie sądzę, żeby coś mnie odciągnęło od Kościoła.
Wierny czytelnik „Polonii…” i „Przymierza…”
– Gdy w 1995 roku przeszedłem na emeryturę, wróciłem w swoje rodzinne strony. W 2005 roku w skrzynce córki znalazłem ulotkę o Matce Bożej. Zainteresowała mnie jej treść i w ten sposób przystąpiłem do Apostolatu Fatimy. Zacząłem czytać, wysyłać datki. Na początku uczestnictwa w Stowarzyszeniu otrzymałem figurkę Matki Bożej, różańce, co roku otrzymuję kalendarz, który czasami zamawiam też dla bliskich. Cokolwiek dostanę ze Stowarzyszenia podoba mi się i jest to dla mnie bardzo miłe. Najbardziej interesuje mnie magazyn „Polonia Christiana” – przecudowne pismo. Wszystko, o czym się tam pisze, jest bardzo ważne. Czytam „Polonia Christiana”, a także „Przymierze z Maryją” „od dechy do dechy”.
W Fatimie było cudownie!
– Najbardziej przeżyłem procesję z lampionami. Coś wspaniałego! Ogrom tego placu jest przytłaczający. Robią wrażenie wspaniałe klasztory i budowle sakralne. Droga Krzyżowa także była dla mnie wielkim przeżyciem. Portugalia to bardzo ładny górzysty kraj, podobny do regionu, w którym mieszkam.
Intencja na te czasy
– Do Fatimy jechałem z pewną osobistą intencją i mam nadzieję, że Matka Boża mi dopomoże. Moje dzieci i wnuki przestały chodzić do kościoła. Dwa lata temu wszyscy naraz odwrócili się od Kościoła. Jakby piorun strzelił. Nie chcą w ogóle podejmować tematu. To mnie bardzo boli i moją intencją było, żeby powróciły do Kościoła, gdzie zostały ochrzczone i przyjęły Pierwszą Komunię Świętą. Człowiek odejmował sobie czasem od ust, żeby dzieci wszystko miały, a one to wszystko tak lekko traktują.
– Najbardziej boli mnie ta bezsilność i bezradność. Nie mogę nic zrobić, żeby zawrócić ich z tej drogi ku przepaści. To jest straszne. Gdy nie mogę zasnąć, odmawiam Różaniec i Koronkę do Bożego Miłosierdzia właśnie w tej intencji. Święta Monika modliła się 18 lat o nawrócenie świętego Augustyna, dlatego mam nadzieję, że kiedyś i moja modlitwa zaprocentuje. Wszystko w ręku Boga!
– Zostawiam Bogu, jak to uczyni, bo ja jestem bezsilny, ale mam nadzieję, że jednak wymodliłem to nawrócenie; jeśli nie wszystkich, to chociaż jednego, które pociągnie za sobą innych. Dla mnie to była najważniejsza intencja. Nie prosiłem o swoje zdrowie, chociaż i ono szwankuje, tylko modliłem się o cierpliwość… I chyba to skutkuje, bo po tej pielgrzymce czuję się lepiej fizycznie.