Pani Barbara Mynarska pochodzi z parafii pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Cięcinie koło Żywca. Do wspólnoty Apostolatu Fatimy przystąpiła w 2006 roku.
– Mój brat wtedy ciężko chorował na raka nerki. Lekarze nie dawali nadziei, ale człowiek ciągle ufa i szuka pomocy, dlatego wstąpiłam do Apostolatu – wspomina.
Chcę jednak przede wszystkim opowiedzieć o tym, co zdarzyło się mnie osobiście.
Ocalona dzięki Różańcowi
W 2012 roku zostałam w nadzwyczajny sposób uratowana z bardzo niebezpiecznego wypadku samochodowego. Wczesnym rankiem jechałam pustą, ale bardzo krętą drogą, wzdłuż Jeziora Żywieckiego. Był koniec marca, przepiękna pogoda – nie miałam pojęcia, że brzeg drogi jest oszroniony.
Niespodziewanie wpadłam w poślizg. Samochód wyleciał z drogi, koziołkował, a następnie spadł kilka metrów w dół do jaru, którym płynął górski potok. Roztrzaskał się tuż przed betonowym mostkiem, z którym zderzenia nie miałabym szans przeżyć. Dodatkowo przednia szyba została przebita grubym konarem o średnicy 10 cm, który cudem minął mnie o włos.
Straciłam przytomność. Gdy się ocknęłam, ręce i twarz miałam zakrwawione od odłamków rozbitej szyby. Wydostałam się z samochodu i usłyszałam głos: „Nic się Pani nie stało?”. Okazało się, że był to malarz, który jechał do pracy. Mężczyzna zszedł do mnie i pomógł odnaleźć moje rzeczy. Byłam w szoku. Dopiero, kiedy malarz pomógł mi wdrapać się po skarpie, gdy stanęłam na drodze i spojrzałam w dół, uświadomiłam sobie, jak niebezpieczny był ten wypadek i że tak naprawdę cudem uniknęłam śmierci. Przednią szybę dzieliło od betonowego mostu zaledwie 30-40 cm.
Kiedy kierowca lawety z pomocy drogowej zobaczył, w jakim stanie jest mój rozbity samochód, powiedział tylko, że muszę bardzo dużo krzyżyków tam u góry, że żyję i nic ci się nie stało.
Z auta w zasadzie zostały tylko koła – poszło do kasacji, a mnie, poza małymi rankami na twarzy i rękach, nic się nie stało. Nikt nie mógł uwierzyć, że wyszłam z tego cało.
W aucie na lusterku wisiał różaniec z krzyżykiem, a ja, jak zawsze jadąc samochodem, odmawiałam wtedy Różaniec. Wierzę mocno, że to Matka Boża mnie uratowała. Wierzę w to, bo wiele rzeczy w swoim życiu wymodliłam.
Modlitwa czyni cuda
Tak było wtedy, gdy małżeństwo bardzo mi bliskich osób było na skraju rozpadu. Modliłam się wtedy za nich, zamawiałam Msze Święte, wszystkie trudy i cierpienia ofiarowywałam w intencji uratowania tej rodziny, bo sytuacja była krytyczna. Dzięki opatrzności Matki Bożej są małżeństwem do dzisiaj, mają dwójkę wspaniałych dzieci, z którymi nie wiem, co by się stało, gdyby się rozeszli.
Podobnie było w 2014 roku, gdy upadłam z drabiny na plecy i złamałam kręgosłup. Nie zdając sobie sprawy z powagi sytuacji, przejechałam 120 km autobusem, dźwigając torbę podróżną i dopiero na drugi dzień z powodu nasilającego się bólu, namówiona przez córkę, udałam się do lekarza. Stamtąd natychmiast zostałam przetransportowana na wodnym łóżku do kliniki w Piekarach Śląskich na bardzo poważną operację. Lekarze mówili, że otarłam się o poważne kalectwo.
Apostolat zbliża do Pana Boga i Maryi
Zawsze byłam osobą wierzącą. Wzrastałam w wierzącej rodzinie i przekazałam wiarę moim dzieciom. Ta pobożność była taka zwykła. Obchodziliśmy zawsze Boże Narodzenie i Wielkanoc. Pamiętam, że w moim domu bardzo zwracano uwagę na święto Bożego Ciała. Ja do dzisiaj chodzę na procesje, zaszczepiłam to również moim dzieciom i wnukom. Zawsze pamiętałam o spowiedzi, ogromne znaczenie ma dla mnie Sakrament Eucharystii. Kocham Godzinki i modlitwę różańcową. Gdy chcę odmówić Różaniec czy Koronkę do Bożego Miłosierdzia, chodzę w spokojne miejsca, nad rzekę, do lasu, wędruję po okolicznych górach, tam, gdzie nic mnie nie rozprasza. Wiem, że wiele sobie w życiu wymodliłam.
Uczestnictwo w Apostolacie jeszcze bardziej zbliżyło mnie do Boga i do Maryi. Ta bliskość napełnia mnie ogromną radością i daje wielką siłę. Cieszę się każdym najmniejszym kwiatuszkiem, promykiem słońca, dobrą pogodą, deszczem. Wszystko ma dla mnie sens, wszystko jest piękne, a gdy pojawia się jakiś kryzys, to potrafię szybko z niego wyjść, bo wszystko ofiaruję Matce Bożej. Maryi zawdzięczam naprawdę wiele!